ZAPRASZAM NA sexpartner-fanfiction.blogspot.com
Payton's POV
Obudziłam się, gdy Justin był już ubrany. "Dlaczego jesteś w ciuchach?" zapytałam.
"Jedziemy do kirka z Nathanem" odpowiedział z uśmiechem.
"Okay" usiadłam, przeciągając się. Ściągnęłam z siebie kołdrę i opuściłam nogi na podłogę. Podeszłam do szafy szybko wybierając ubrania i robiąc makijaż. Udaliśmy się do samochodu i oboje do niego wsiedliśmy.
Szybko pojechaliśmy po jakieś śniadanie, bo oboje byliśmy głodni i pojechaliśmy do Kirka, który przywitał nas z piwem w ręku grając w jakąś grę.
Justin przyłączył się do niego a ja westchnęłam siadając na kanapie, wszystkiemu się przyglądając.
"Wygrałem!" krzyknął Justin, tańcząc jakiś dziwny taniec.
"Stary to nie było sprawiedliwe!" powiedział Kirk, biorąc piwo do ręki.
"Założę się, że z wami wygram." mrugnęłam do nich.
"Nie sądzę Payton." odpowiedział Justin uśmiechając się.
Usiadła obok nich i po grze, spojrzałam na nich z uśmiechem. Wygrałam.
"Tak suko, wygrałam!" krzyknęłam. "Runda druga!" krzyknęłam w twarz Justina. Zaczęliśmy znowu grać, gdy mój telefon zadzwonił. Zmarszczyłam brwi patrząc na nieznany numer, podniosłam go i odebrałam.
"Halo?" zapytałam.
"Hej Payton" rozpoznałam ten głos.
Justin spojrzał na mnie, marszcząc brwi. "Kto to?" zapytał.
"Um nikt." odpowiedziałam nerwowo.
"Ktoś to na pewno jest." odpowiedział.
"To tylko chłopak, którego znam." wymusiłam fałszywy uśmiech.
"Kim jest ten facet?"
Wiedziałam kim jest, ale nie chciałam mówić tego Justinowi. To był Lewis, mogłam usłyszeć jak mówi do mnie, jakbym była jego przyjaciółką. "Payton tak mi przykro." powiedział do telefonu.
"Um trochę za późno." odpowiedziałam.
"Payton powiedz mi." Justin zażądał.
"Nie twój interes." odpowiedziałam.
"Cóż, a właśnie, że tak." odpowiedział. "Dlaczego nie chcesz mi powiedzieć?"
"Dobrze, niech będzie. To był Lewis." odpowiedziałam.
"Co?!" zapytał wstrząśnięty. "Ten, który Cię porwał?" zapytał.
"Tak, ten Lewis."
"Dlaczego on do Ciebie dzwonił, dlaczego ty z nim rozmawiałaś?" Justin zapytał zirytowany.
"Jeśli chcę to mogę to zrobić, dlaczego jesteś taki nadopiekuńczy?" zapytałam.
"Przepraszam, my z Payton już pójdziemy." powiedział, wstając i idąc ze mną do samochodu.
Przyjechaliśmy do domu w ciszy, nikt się nie odzywał.
"Dlaczego myślisz, że to okay, że z nim gadasz?"
"Nie uważam tak." odpowiedziałam, wchodząc do salonu.
"Dlaczego?" zapytał, idąc za mną.
"Dlaczego zawsze musisz się kłócić się ze mną?" zapytałam, odwracając się do niego.
"On Cię prawie zabił!" krzyknął zły.
"Przecież wiem o tym! Gdzie ty byłeś co? Jechałeś za mną? Nie! Musiałam sama uciec! Musiałam sama sobie poradzić, znaleźć ten cholerny telefon i do Ciebie zadzwonić!" krzyknęłam.
"Przecież szukałem Cię wszędzie!"
"Więc powinieneś mocniej!" krzyknęłam, rzucając w niego poduszką.
"Kochanie nie rzucaj we mnie tymi cholernymi rzeczami!" podszedł do mnie.
"Nie jestem Twoim kochaniem." poszłam do kuchni.
"Więc kim jesteś? Mogę Cię tak nazywać bo jesteś tylko moja."
"Jeśli byłabym Twoja to czy na początku naszego związku całowałbyś się z tą dziewczyną? Zachowywałbyś się jakbyś mnie nienawidził?!" zapytałam.
"Każdy popełnia błędy!" krzyknął jeszcze głośniej.
Ściągnęłam swoją koszulkę i spodnie, podchodząc do niego. "Co robisz?" zapytał. Położyłam dłonie na jego ramionach i pocałowałam go. "Kochanie." jęknął, gdy zassałam jego słaby punkt na szyi. Uderzyłam go w jaja, tak, że wywalił się na podłogę.
"Zachowujesz się tak, gdy jakaś dziewczyna Cię dotknie!"
"Payton-" próbował złapać oddech."To byłaś ty a nie jakaś inna dziewczyna." powiedział wstając i opierając się o ścianę. "Wszystko o co dbasz to ty" powiedział, patrząc na mnie. Dlaczego nie zwrócisz uwagi na kogoś innego hm?"
"Tak robię, dbam o innych. Martwię się o każdego, każdego dnia. Boję się, że któregoś dnia mnie zranisz bo przejmuje się. Pozwalam siedzieć ci w tym gównie, ponieważ się martwię. Nienawidzę siebie za to, że wszystko biorę na poważnie bo to boli jeszcze bardziej." zaczęłam płakać, nie mogąc sobie z tym poradzić.
"Poważnie?" zapytał, śmiejąc się bez emocji. "Oczekujesz, że będę z tobą nad tym szlochać?" znowu się roześmiał.
"Gdzie się podział Justin?" zapytałam szeptem, patrząc na ciebie.
Justin's POV
Nie wiem co się stało. Słowa po prostu wypłynęły z moich ust. Próbowałem się zamknąć ale nie potrafiłem. "Idę do ogrodu" powiedziała, wyglądając na załamaną, ominęła mnie i wyszła z domu.
Pobiegłem na góre do pokoju i położyłem się na łóżku.
Po godzinę snu wstałem i zobaczyłem, że Payton siedzi nadal w ogrodzie. Poczułem, że zaraz się rozpłacze, patrząc na to jak jest zraniona i od razu zbiegłem na dół. Przytuliłem ją do siebie.
""Nienawidzę się z tobą kłócić."
"Ja z tobą też." odpowiedziała cicho, wycierajac łzy.
"Wiesz, że nie mialem na myśli tego co powiedziałem prawda?"
"Chodzi o to, że... wszystko szło tak dobrze, jutro jest prom i chce żeby wszystko było idealnie."
"Kochanie, to będzie idealne." szepnąłem jej do ucha.
Podniosłem ją i położyłem na łóżku, całując w czoło, przykrywając ją by mogła iść spać. Położyłem się i przytuliłem ją bardzo mocno.